Obraz

Obraz

niedziela, 3 listopada 2013

Nowe decyzje

Tak, wreszcie podjęłam ostateczne decyzje. Kozy zostają. Alma i Astra, moje wymarzone, pierwsze rasowe kózki. Raz, że ciężko było mi się z nimi rozstawać, no bo jak tak po tylu latach nie mieć ani jednej kozuchy? Dwa, nie planuję powiększać stada więc byłyby tylko one dwie więc utrzymać je nie będzie trudno. A trzy- kozie mleko bardzo mi się jeszcze przyda. Teraz, kiedy już wiem co robić dalej z nadzieją i optymizmem patrzę w przyszłość. Łyska wczoraj dostała rui, pierwszej w tym roku. W zeszłym roku zaszła mi niespodziewanie w ciążę właśnie o tej porze, teraz na pewno koniec z "tymi" sprawami. Kozła nie ma więc wpadki wszelakie wykluczone, poza tym wytłumaczyłam staruszce, że w pewnym wieku to już nie wypada. Warsztat definitywnie zamknięty. Panny albo rujki mają ciche albo jeszcze nie dojrzały bo zmian w zachowaniu nie odnotowałam. A w sumie mają już po 8 miesięcy choć słabo porosły. Myślę, że wpływ na to miała przedłużająca się choroba wiosną i latem a co za tym idzie słabe jedzenie. Na szczęście teraz są całkowicie zdrowe, odrobaczone i szczęśliwe. Wyrosną do przyszłej jesieni. Nie będę się śpieszyć z ich kryciem, muszą wyrosnąć duże i dorodne. Planuję też wrócić do królików ale nie kilkanaście sztuk jak 2 lata temu a 4-5. Tyle, ile mam klatek. Zdrowe mięsko przyda się jak nie nam to część zapewne dla moich cockerów. Jak już o psach mowa, oficjalnie zarezerwowałam w świetnej hodowli suczkę wystawową. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to w marcu przywitam nowego członka rodziny. Przyszła psia mamusia jest już w potwierdzonej ciąży, przewidywany termin porodu początek grudnia. Ciężko się czeka, człowiek wszystko chciałby "na już". Teraz mam czas na dokształcanie się w temacie rasy, jej pielęgnacji, hodowli i wystawiania. I robienie wielkich planów, jak to zwykle późno jesienną i zimową porą gdy pracy na dworze coraz mniej. Ogród sprzątnięty, zaorany, zapasy zrobione, opał zgromadzony. Teraz tylko grabienie dopadających codziennie liści i słuchanie bulkającego w balonikach wina.

4 komentarze:

  1. Cieszę się :) I choc cockery nie moja rasa...będę trzymac kciuki za spełnienie marzeń. Super pozytywny wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, a ja liczę na rady doświadczonej hodowczyni. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oby Ci wyszło z tymi pieskami a ja o kozach myślę z tym, że o 1,2...

    OdpowiedzUsuń
  4. Myśl myśl, dwie kózki nie są uciążliwe.

    OdpowiedzUsuń