Obraz

Obraz

niedziela, 29 czerwca 2014

Na spokojnie

Śpieszę donieść, że już się z tym moim Fredkiem dotarliśmy. Po niemiłej przygodzie ze wzdęciem zero problemów. Chyba wyczułam już co, jak i kiedy postępować z tymi wrażliwcami. Podczas upałów wychodzą na pastwisko o 5 rano i wracają o 11-12, w domku siano, wieczorem pastwisko lub koszone i gałęziówka plus owies. W normalne dni wychodzą 8-9 po rosie, podczas silnych, kilkugodzinnych deszczów siedzą na sianie + owies + gałęzie. No i wszystko gra. Fredek parę dni po trokarowaniu nie chciał wychodzić z koziarni ale teraz już śmiga z dziewczynami. 13 czerwca zebrało mu się na amory w kierunku Astry, wykonał nawet kilka skoków w tym jeden udany ale czy coś z tego będzie nie wiem bo młodziutki jeszcze. Troszkę schudł biedak ale mam nadzieję szybko odrobi. A tu kilka świeżutkich fotek:





















poniedziałek, 23 czerwca 2014

Trafiony zatopiony

To dopiero huśtawka nastrojów. Prawda, no ale co począć gdy słowik tak zawzięcie wyśpiewuje te swoje serenady... Pozdrawiam Was ciepło kochani. :-)


poniedziałek, 16 czerwca 2014

BLACK ROSES

Ciemność i chłód, zło. Zbliżają się, otaczają mnie. Usłysz me nieme wołanie, bezgłośny krzyk. Czuję to, strach, przerażenie, szaleństwo. Dlaczego? Dlaczego ja? Nie potrafię nad tym zapanować, dosięga mnie niespodziewanie. Coś ściska moje wnętrzności, szukam ukojenia w bólu. Pocałunki umarłego znaczą me ciało. Chcę zapomnieć, zasnąć. Czarny całun zasnuł świat. Uratuj mnie, bądź przy mnie, walcz ze mną! Tracę oddech, czarne róże wiążą mnie. Ostre kolce samotności zatruwają mą duszę. Nie mogę żyć bez nadziei, to mnie zabije. Nie zabijaj mnie...




wtorek, 3 czerwca 2014

Dylematy

Deszczowy, pochmurny dzień jak dzisiaj nastraja mnie do rozmyślań wszelakich. Rzecz ma się znów o kozach. Jako, że od rana ciągle mży i trawa bardzo mokra na pastwisko wyszła tylko Łyska. Jako jedyna nie dostaje wzdęć ani biegunki od mokrej zielonki, w dodatku z powodu braków w uzębieniu ciężko jej gryźć twarde siano. Młodzież znów na sianie, mam nadzieję, że uda mi się koło południa wyprowadzić je choć na 2-3 godziny. I tu leży problem, do tej pory miałam stado mieszańców. Różne to były kozy, lepsze i słabsze mlecznie, niektóre naprawdę świetne jak Łyska czy Baśka. Wszystkie jednak były bardzo odporne na wszelakie choroby i niedomagania. Szły na wypas deszcz, upał, chłód, niestraszne im były zmiany pogody. Biegunek nie było, wzdęcie trafiło mi się raz na te kilkanaście lat, u 5-miesięcznej kozy. Teraz drżę nad tymi kozami jak nad jajkami. Częściej odwiedzam weterynarza. Co rano myślę, wyprowadzać czy nie, oglądam zadki, sprawdzam czy coś im nie dolega. Ewidentnie cała trójka jest o wiele bardziej wrażliwa niż zwykłe kozy. I myślę w jakim iść kierunku. Do tej pory myślałam- coś za coś, chcę mieć super mleczne kozy to muszą  być rasowe mimo, że ciut mniej odporne. No tak, prawdopodobieństwo natrafienia na dobrą mlecznicę wśród rasowców jest nieporównywalnie większe niż wśród kundelków. Ceny koźląt również są sporo wyższe a koziołki częściej trafiają do nowego stada a nie na rożno. To duże plusy. Z drugiej strony kozy mixy, przeważnie zdrowe i odporne (o ile nie pochodzą z wielokrotnego inbredu), trafiają się również mleczne perełki. Minusem jest brak wiedzy o ich pochodzeniu, nie wiemy co siedzi w ich genach więc wysokomleczna koza może dawać liche córki. To loteria. Ceny koźląt wahają się w granicach 50-100 zł, tyle co za królika. W dodatku bardzo trudno sprzedać nierasowe koziołki. Jak w tym wszystkim znaleźć złoty środek? Jak pogodzić by wilk był syty i owca cała?

niedziela, 1 czerwca 2014

Dorosłość tuż tuż

Nie, to nie o mnie. O kozach ma być i będzie. Alma i Astra zgodnie z moimi oczekiwaniami rosną jak szalone na wiosennej trawie co bardzo mnie cieszy. Różnią się budową, Astra jest dość niska i proporcjonalna, Alma wysoka i rośnie skokami: przód- tył. Teraz akurat wyrównuje się co jest ponoć dobrym momentem na zakocenie. Cóż, poczekamy jeszcze bo ruje się skończyły w lutym. No i dobrze, będzie co ma być. Dziewczyny mają prawie 16 miesięcy, zdjęcia pochodzą sprzed miesiąca.






Biedny Freedomek kuruje się, czuje się coraz lepiej, wczoraj był 2 godziny na trawie. Wyprowadziłam go w południe gdy trawa była już całkowicie sucha. Jestem ostrożna, wolę by postał na tegorocznym, świeżym i pachnącym sianku. A to Freedom 3 tygodnie temu:



Młody ciemnieje, coraz bardziej robi się podobny do swojego ojca Dolomita. Bardzo jestem ciekawa maluchów po tej trójce. Kózki, jeśli jakieś będą zostaną u mnie. Pomału klarują się też przyszłoroczne plany koziarskie, być może dokupię jakąś kózkę 50% AN, siostrę Freedoma.