Obraz

Obraz

wtorek, 3 czerwca 2014

Dylematy

Deszczowy, pochmurny dzień jak dzisiaj nastraja mnie do rozmyślań wszelakich. Rzecz ma się znów o kozach. Jako, że od rana ciągle mży i trawa bardzo mokra na pastwisko wyszła tylko Łyska. Jako jedyna nie dostaje wzdęć ani biegunki od mokrej zielonki, w dodatku z powodu braków w uzębieniu ciężko jej gryźć twarde siano. Młodzież znów na sianie, mam nadzieję, że uda mi się koło południa wyprowadzić je choć na 2-3 godziny. I tu leży problem, do tej pory miałam stado mieszańców. Różne to były kozy, lepsze i słabsze mlecznie, niektóre naprawdę świetne jak Łyska czy Baśka. Wszystkie jednak były bardzo odporne na wszelakie choroby i niedomagania. Szły na wypas deszcz, upał, chłód, niestraszne im były zmiany pogody. Biegunek nie było, wzdęcie trafiło mi się raz na te kilkanaście lat, u 5-miesięcznej kozy. Teraz drżę nad tymi kozami jak nad jajkami. Częściej odwiedzam weterynarza. Co rano myślę, wyprowadzać czy nie, oglądam zadki, sprawdzam czy coś im nie dolega. Ewidentnie cała trójka jest o wiele bardziej wrażliwa niż zwykłe kozy. I myślę w jakim iść kierunku. Do tej pory myślałam- coś za coś, chcę mieć super mleczne kozy to muszą  być rasowe mimo, że ciut mniej odporne. No tak, prawdopodobieństwo natrafienia na dobrą mlecznicę wśród rasowców jest nieporównywalnie większe niż wśród kundelków. Ceny koźląt również są sporo wyższe a koziołki częściej trafiają do nowego stada a nie na rożno. To duże plusy. Z drugiej strony kozy mixy, przeważnie zdrowe i odporne (o ile nie pochodzą z wielokrotnego inbredu), trafiają się również mleczne perełki. Minusem jest brak wiedzy o ich pochodzeniu, nie wiemy co siedzi w ich genach więc wysokomleczna koza może dawać liche córki. To loteria. Ceny koźląt wahają się w granicach 50-100 zł, tyle co za królika. W dodatku bardzo trudno sprzedać nierasowe koziołki. Jak w tym wszystkim znaleźć złoty środek? Jak pogodzić by wilk był syty i owca cała?

4 komentarze:

  1. Za bardzo się przejmujesz, kochana! Jak wiesz, mam super-rasowe kozy i nie przejmuję się wcale, nic im nie dolega, a na trawę niestety wogóle nie wychodzą bo jej tu brak...

    OdpowiedzUsuń
  2. Może i tak ale jest różnica, chyba muszę się przestawić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz co Marta? wszystko zależy jak patrzysz. Ja nie miałam innych kóz, niż te co mam (wiesz jakie) i całkiem dobrze ogarniam to moje stadko. Oprócz tego co stało się Meli(ale to wypadek) nic specjalnie złego się nie wydarza. Oczywiście, że dbam o nie jak potrafię najlepiej, ale jest to do ogarnięcia, więc nie rozkminiaj, dasz radę, obserwuj i działaj.
    regina

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki dziewczyny :-) spinam się i działam, do bezrasowców na pewno nie wrócę. W sumie z Kubą moim i obecnie z Almą (barwne uszl) nie ma żadnych problemów. Może większa wrażliwość to cecha osobnicza? Cóż, mam za małe doświadczenie w tym temacie, muszę poobserwować pokolenia by wyrobić własne zdanie. Może faktycznie zbytnio panikuję.

    OdpowiedzUsuń