Obraz

Obraz

niedziela, 13 kwietnia 2014

Melania i Jakub

Dzisiejszy post w całości dedykuję im- Meli i Kubusiowi. Jesienią znalazłam dla nich dobry dom. Półtoraroczny Kuba wraz z dwuletnią Melą i roczną Zuzią zostały po długich rozmyślaniach sprzedane wspaniałej rodzinie kilkadziesiąt kilometrów dalej. Ktoś powie: sprzedałaś-zapomnij. Nie umiem tak, utrzymywałam stały kontakt z nowymi właścicielami, regularnie dostawałam fotki i wiadomości o moich ulubieńcach. Byłam szczęśliwa bo trafiły do cudownych ludzi, którzy dbali o nie lepiej niż ja sama. I tak oglądałam zadowolone kozuszki. Dostały swój ogrodzony wybieg pełen donoszonych stale smakołyków, "kozią górkę" na której Kuba dumnie prężył pierś jak kapitan na Titanicu, wygodny, ciepły domek... Wspólnie czekaliśmy na rujki a potem niecierpliwie wypatrywałam wieści o maluszkach. No właśnie, gdy w lutym kontakt się urwał zachodziłam w głowę co mogło się stać. Słałam maile i nic, cisza. Dzisiaj dowiedziałam się dlaczego. Nie ma już Meli i Kubusia a ich opiekunowie nie wiedzieli jak mi to powiedzieć. Przeżyli ciężkie chwile, najpierw stracili Kubę. Biedakowi po nieudanej dekornizacji wciąż odrastały kikutki rogów. Teraz odrosły tak bardzo, że jeden niebezpiecznie zbliżał się do oka. Konieczne zatem było obcięcie rożków. Weterynarz wykonał zabieg pod narkozą jednak podał zbyt silną jej dawkę i Kubuś po prostu już się nie wybudził. Bardzo mi go żal, był młody- właśnie skończył 2 lata, piękny, dorodny kozioł rasy polska barwna uszlachetniona. A co najważniejsze, miał cudowny charakter, spokojny, kochany przytulak. Śpij Kubusiu :-(


Mela miała bardzo ciężki poród, bliźniaki, rodziły się dwa jednocześnie. Po długim czasie i wielu trudnościach wet wyciągnął pareczkę, białą jak mama kózkę i brązowego jak tata koziołka. Kózka niestety pomimo reanimacji nie przeżyła, podobnie jak jej mama- moja kochana Melusia :-( Umarła następnego dnia. Śpij spokojnie Meluniu...


Mela była moją ulubioną kózką, ostatnie dziecię wybitnej Łyski i Jacka, kozła, który wiele dla mnie znaczył. Nie odziedziczyła po mamie mleczności ale cudowny charakter, spokojna, troszkę nieśmiała, delikatna Melusia. Urodziła się w czasie gdy po okresie niepowodzeń i zawiedzionych nadziei zaświtało dla mnie słońce.
Po Meli i Kubusiu pozostał Kuba Junior- sierotka, koziołek, który przeżył trudne narodziny za to teraz bryluje w towarzystwie ludzkim. Karmiony butelką, chodzi na smyczy do szkoły odwiedzać dzieci (jego pani jest nauczycielką), ma wstęp nawet na pokoje gdzie ciekawie przygląda się sobie w lustrze a tupotem małych nóżek przywraca uśmiech na twarzy swojej pani.
Jest jeszcze i Zuzia, która urodziła dwie śliczne Kubusiowe córki. Brązowe jak tata Madzia i Misia. Wesołe, żwawe brykają po młodej trawce z mamą i bratem Juniorem. Tak więc geny przetrwają. Nie zapomnimy o was, RIP Mela i Kubuś.

9 komentarzy:

  1. Smutny post. Ciężko gdy zwierzę odchodzi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, w dodatku takie młode i to dwa jednocześnie. Kuba naprawdę świetnie się zapowiadał, dawał w większości kózki. Ech, nic nie poradzimy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Marta, to straszne wieści. Przygnębiające. Cisną się pytania...ale one w sumie już nie zmienią tego faktu...przykre :(
    rena

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze możesz przyjechać do mnie, wprawdzie to nie Kuba ale jego dwa spokrewnione serduszka .......

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko kochana...jakie to straszne!!! I że tak dwie od razu???!!! Dziwne!

    Szkoda, naprawdę szkoda!

    OdpowiedzUsuń
  6. Straszne przeżycie...łzy lecą mimowolnie...Współczuję, bo wiem jak bardzo bolą takie straty. Mój jeden koziołek też prawie zszedł przy kastracji - ci durni weterynarze nie wiedzą nawet jak uśpić kozę do zabiegu. A to weterynarz kolega i okazuje się też partacz. Cudem go wybudziliśmy...

    OdpowiedzUsuń
  7. Współczuję... wcinam do czytania ptasie mleczko i nawet ono nie osłodziło czytania... Przykre epizody naszego życia... i nie ma na to rady, nie wiem jak byśmy się starali :/

    OdpowiedzUsuń