Obraz
środa, 28 maja 2014
Gazowany
Przysięgam, że kiedyś dostanę zawału przez te moje zwierzaki. Dzisiaj z rana podając kozom siano przed wyjściem na pastwisko w oczy rzucił mi się Freedom nadmuchany jak balonik. Wzdęcie! To oczywiste. Spacer i masaż nie pomogły, szybka decyzja- jedziemy do weta. Ten włożył sondę i nic, cisza. Niedobrze. Diagnoza- wzdęcie drobno pęcherzykowe. Podał dożylnie lek przeciwbólowy i na rozbicie piany. Kazał jechać do domu i poczekać 2 godziny. Jak nie przejdzie przyjechać na trokarowanie. Niestety nie pomogło i zabieg trzeba było wykonać. I ja i Fredek znieśliśmy go dzielnie. Piana opadła, część w postaci zielonej mazi wyszła dziurką. Teraz wyjęłam trokar, podałam mu jeszcze wlew na trawienie i utuliłam biedaka do snu. I zasiadłam przy zasłużonym piwku do napisania tego posta. Reszta kóz ma się dobrze, psiaki również tylko poradzić sobie nie mogę z chwastami rosnącymi w tempie ekspresowym, dosłownie z minuty na minutę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najważniejsze, że juz po wszystkim!
OdpowiedzUsuńTo niezły stresik przeżyłaś :/
OdpowiedzUsuńDobrze, ze już po wszystkim i że cała reszta ok :))
Pozdrawiam :)
Tak tylko już nie wiem jak prowadzić te kozy. Zawsze przed wyjściem na pastwisko podrzucam im siano. Młody dostał wzdęcia pomimo tego bo deszcz przeszedł i trawa mokra była. Przecież nie będę ich w koziarni na sianie trzymać tyle czasu, lato jest!
OdpowiedzUsuńWspółczuje, dobrze że ma się już lepiej:)
OdpowiedzUsuń