Pogoda jak na styczeń iście wiosenna. Mi pasuje. Pamiętam był już taki rok, zdaje się 2006 gdy w styczniu kwitły stokrotki i prymulki, było ciepło i słonecznie. Cieszyliśmy się już, że zimy nie będzie a jednak przyszła, po 15 stycznia sypnęło śniegiem, pomroziło. Może i teraz tak będzie, jeszcze cały luty może być typowo zimowy ale to tak lepiej bo krócej. Długoterminowe prognozy zapowiadają wiosnę już w drugiej połowie marca, cóż, zobaczymy. Korzystając z tak fajnej pogody, słońca, ciepła i zielonej trawy kozy pasą się na łące, po 2-3 godziny ale to i tak dobrze. Zawsze to dodatkowe witaminy dla tych moich ciężko rosnących kózek. Astra ma ruję, wraz Almą bawią się w doktora. Jeśli wyrosną do lipca to sprowadzę dla nich kozła. Jednak nie śpieszę się, najpierw muszą dorosnąć, z drugiej strony to jeszcze pół roku a najwięcej kozy rosną od maja do lipca jak zauważyłam. W sierpniu będą miały już po 18 miesięcy, powinny być już gotowe do rozrodu w tym czasie. Do serków mi się tęskni, do majowego, słodkiego, kremowego twarożku.
A tu Łysolek mój kochany, w tym roku 14 lat kończy:
I psy bawią się przy kozach:
Pięknie... :))
OdpowiedzUsuńPogoda chyba się zmieni, widziałam w prognozie duze opady śniegu dla Polski i Niemiec...
OdpowiedzUsuńA ja moją saanenkę sprzedałam nareszcie przedwczoraj, i maleńka Lily została jako jedyna biała kózka :)
Mnie tam taka pogoda nie przeszkadza, zimy nie lubię :-) Kamphora- i dobrze, najlepiej się skupić na jednej-dwóch rasach.
OdpowiedzUsuńUrocze te Twoje kózki. Nie mam jeszcze specjalistycznej wiedzy w tym kierunku, ale chyba zostaniesz Ciocią ;) W końcu to u Ciebie moja Suri tak baraszkowała :)
OdpowiedzUsuńUdało się??? Super! Bardzo się cieszę. To teraz pępkowe trzeba zrobić. :-)
OdpowiedzUsuńU mnie zmiany. Już Kubuś zaczął rządzić. Suri w końcu odpuściła. A jeszcze niedawno tak go ganiała, że po ścianach fruwał niczym nietoperz :)
OdpowiedzUsuńDorósł chłopak :-)
OdpowiedzUsuń