Obraz
czwartek, 25 lipca 2013
Choroba
Dopadło mnie wstrętne przeziębienie. Mnie! W dodatku latem! Rzecz to niesłychana ale cóż. Tydzień z chorym dzieckiem zrobił swoje i złamało mój odporny organizm. Zaczęło się lekkim drapaniem w gardle i jeszcze wtedy miałam nadzieję, że nic gorszego się z tego nie wykręci lecz płonne moje nadzieje. Zmogło mnie w łożu z kaszlem, popierdywaniem i cieknącym nosem. Rano robię tylko obrządek u kóz, wyprowadzam starszyznę na trawę a młodszyzna stoi w domu bo nie mam siły ani chęci się teraz z nimi szarpać. Nie są jeszcze tak karne i usłuchane jak dorosłe kozy więc często i gęsto muszę się za nimi pouganiać po krzakach. Wiem, żałuję im trochę bacika, a małpiszony wspaniale to wykorzystują. Mnie i moje miękkie serce. Tak więc po obrządku kozim, zadaniu zielonki królikowi idę wygrzewać moje stare kości gapiąc się w telewizor.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zdrowiej Droga Esti...ślę dobrą energię i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję przez łzy. Nie szczęści i nie smutku. Katarowe. :-)
OdpowiedzUsuń