Tak, nareszcie można z czystym sumieniem powiedzieć, że przyszła wiosna. Boćki okupują gniazda, spokojne już, najedzone. Na amory im się nawet zebrało. Śniegu ni widu ni słychu, za to z wodą walczymy teraz. Walkę pomału wygrywamy przy pomocy pompy. Na ogród jeszcze wejść nie można, nogi grzęzną w błocie. Nie znaczy to, że nic do roboty nie ma. W ramach wiosennej walki z zimowym sadełkiem (narosłym w ilościach wyjątkowo obfitych, ach te słodkie lenistwo) zagospodarowuję foliak. Ażeby za łatwo nie było, najpierw nawoziłam kupkami naszych zwierzaczków, skopałam całość w pocie czoła, zagrabiłam i posiałam koperek, sałatę, rzodkiewkę, szpinak. Nowalijki, ciut późnawe w tym roku.
Następnie w ramach nagrody udałam się na spacer z psicami.
Witam na bloggerze! Fajnie spotkac kolejna osobe z bardzo podobnymi zainteresowaniami :)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko!
Dziękuję Kamphora, a Ciebie witam na Podlasiu, będziemy "prawie" sąsiadkami. :-)
OdpowiedzUsuńZ całego serca podziwiam młodych którzy decydują się na takie życie. Oby starczyło Ci siły i wytrwałości! Wszystkiego najlepszego dla Ciebie i Twoich podopiecznych.
OdpowiedzUsuńStadko przepiękne masz!
Dziękuję za odwiedziny i miły wpis. :-)
OdpowiedzUsuń